Śladami wrocławskich legend
Przystanek 22 z 23
 
Strachocin

Strachocin Największe miasta w Polsce mogą się poszczycić swoimi smokami. Kraków ma Smoka Wawelskiego, który terro- ryzował miasto, aż sprytny szewczyk nakarmił go faszerowaną siarką owcą, Warszawa zaś swojego bazyliszka, który zabijał wzrokiem i od wzroku zginął, spojrzawszy w podsunięte mu lustro. Wrocławski smok był jednak z nich wszystkich największy, legenda głosi, że wzrostem przewyższał drzewa w lesie. Nazwano go Strachotą, od panicznego lęku, który wzbudzał w okolicznych mieszkańcach, którym porywał bydło, a czasem również córki. Las, który zamieszkiwał, nazwano od jego imienia Starachowickim.

Był to cudowny, stary las, który zresztą istnieje do dziś, chociaż mocno przetrzebiony w trakcie późniejszej rozbudowy osady a dziś osiedla Wrocławia — Strachocina. W jego głębi biło cudowne źródełko jasnej wody, dające każdemu, kto ją wypił, nadludzką siłę. Cóż z tego, skoro okoliczni mieszkańcy bali się nawet zbliżyć do lasu! Pewnego dnia zawitał w te strony młody, niezbyt może rozgarnięty, ale żądny przygód chłopiec o imieniu Konrad. Usłyszawszy o smoku zapragnął się z nim zmierzyć i żwawo ruszył Strachocin w las. "Oj, głupi, głupi" mówili wieśniacy, którzy nie spodziewali się go więcej zobaczyć. Szedł długo, aż bardzo zmęczony trafił na małe źródełko. Dziwnym trafem było to właśnie zaczarowane źródełko, którego woda dawała nadludzką moc. Konrad usiadł przy nim, ugasił pragnienie, wyciągnął pajdę chleba ze słoniną, którą dali mu na drogę mieszkańcy osady i zaczął ją jeść. Apetyczny zapach szybko zwabił smoka, który rzucił się na chłopca. Walka trwała długo, jednak w końcu ciężko ranna poczwara dała za wygraną i uciekła głęboko w las. Od tej pory bała się zbliżyć do ludzkich domostw, żeby swym zwyczajem porwać bydło, a że była coraz bardziej głodna, w końcu nażarła się trujących grzybów i zdechła. Jej trupa wciągnęły bagna.

Konrad wrócił zwycięsko do wsi, gdzie okrzyknięto go bohaterem. Szybko zrobił karierę na dworze Księcia Śląskiego Bolesława Rogatki, który pasował go na rycerza i obdarzył uratowaną osadą strachocińską. Konrad, znany odtąd jako Konrad "Draco" Strachota, wybudował tam posiadłość, dożył późnej starości i dochował się czterech pięknych córek i dzielnego syna, którzy odziedziczyli po nim posiadłość, las i osadę około roku 1325. Strachocin Jeden z potomków Konrada, Henryk Strachota "da Silva" (z Lasu), był jednym z najsłynniejszych śląskich rycerzy, ale to już inna historia.

Z czasem zamek obrócił się w proch, las jednak wciąż istnieje i podobno wciąż bije w nim zaczarowane źródełko dające niespożyte siły. Dla ułatwienia dodam, że źródełko mieści się gdzieś niedaleko dzisiejszej ul. Smoczej, nazwanej tak od leżącego tam wcześniej pola przy Smoczej Studni. Polecamy poszukiwania źródełka wszechmocy w szczególności drużynom przybywającym do Wrocławia na Euro 2012, ale również spacerowiczom spragnionym spokoju i niezwykłej atmosfery wiekowego lasu. Szczególnie piękny las Strachowicki jest w maju i na początku czerwca, gdy poszycie pokrywa się tysiącami fiołków i konwalii. W maju odbywa się pod lasem coroczny festyn smoka Strachy. Jak widać, wymyślone przez heraldyków dla przydania rodowi Strachotów rangi i chwały podanie weszło na stałe do kanonu wrocławskich legend i pozwoliło miastu szczycić się własnym smokiem

Dojazd komunikacją miejską: autobus 115.



Separator
English Polski